Banki są największymi leasingodawcami w naszym kraju. Nie wszystkie firmy decydują się wykupić pojazd po zakończeniu okresu obowiązywania umowy. Inne miewają problemy z regulowaniem rat leasingowych. W obu przypadkach skutek jest dokładnie taki sam: przedmiot leasingu trafia z powrotem do leasingodawcy. Bank oczywiście nie potrzebuje takiego samochodu, dlatego stara się go jak najszybciej sprzedać, aby odzyskać pieniądze. Auta z leasingu najczęściej trafiają na aukcje bankowe, w których udział może wziąć także osoba fizyczna. Czy jednak warto się na to zdecydować?
Z tym trzeba się niestety liczyć, ponieważ samochody poleasingowe trafiające na aukcje bankowe raczej nie są „picowane” przed sprzedażą. Rekompensuje to atrakcyjna cena wywoławcza, zwykle znacznie niższa od rynkowej. Jeśli więc nie przeszkadzają Ci np. dziury w tapicerce czy poobcierane zderzaki, to taka opcja jest warta rozważenia.
Dużym plusem samochodów poleasingowych sprzedawanych na aukcjach bankowych jest – w większości przypadków – naprawdę dobry stan techniczny tych aut. Wynika to z faktu, iż leasingodawca zawszy wymaga skrupulatnego przestrzegania terminów przeglądów i wykonywania czynności serwisowych, które mogą być zlecane wyłącznie w ASO.
Dla jednych będzie to wada, dla drugich zaleta, ponieważ przynajmniej mamy pewność, że przebieg nie został sfałszowany. Samochody brane w leasing z reguły pokonują mnóstwo kilometrów, ponieważ są narzędziami pracy. Nie dziw się więc, gdy na aukcji bankowej znajdziesz auta 3-4 letnie z przebiegami grubo przekraczającymi 200 tysięcy kilometrów. Jest to jak najbardziej normalne.
Na aukcje bankowe często trafiają „wypasione” wersje pojazdów. Wbrew obiegowej opinii nie znajdziemy na nich tylko aut dla handlowców, ale też dla wyższej kadry managerskiej czy nawet prezesów firm. Jeśli więc marzy Ci się okazyjny zakup konkretnego modelu w bardzo bogatej wersji wyposażenia oraz z mocnym silnikiem, to jest duża szansa, że znajdziesz taką ofertą na jednej z bankowych aukcji.