Doczekaliśmy takich dziwnych czasów, że popyt na używane samochody przewyższa podaż. W efekcie sprzedawcy mogą praktycznie dowolnie ustalać ceny, zawyżać je w stosunku do faktycznego stanu pojazdu, a i tak nie mają problemu ze znalezieniem nabywców. W takich warunkach bardzo trudno negocjuje się kwotę za samochód. Jeśli sprzedający nie chce zejść z ceny, a auto jest warte zakupu, to spróbuj wynegocjować dla siebie różne atrakcyjne gratisy. Kilka przykładów znajdziesz w naszym poradniku.
Jeśli samochód nie jest świeżo po przeglądzie z wymianą oleju i podstawowych filtrów, to dobrym punktem wyjścia do negocjacji może być zaproponowanie sprzedającemu, aby to on opłacił usługę serwisową. Nie jest to wysoki koszt, natomiast bardziej chodzi tutaj o to, abyś miał od razu gotowy do jazdy samochód, bez konieczności szukania mechanika na własną rękę.
Często sprzedający nie oferują do samochodu drugiego kompletu kół lub opon, ponieważ chcą na tym dodatkowo zarobić. Warto więc zapytać, czy te sprzedający ma te elementy, a jeśli tak, to namówić go do dorzucenia ich gratis.
Praktycznie każdy używany samochód ma jakąś usterkę – czy to mechaniczną, czy estetyczną. Jeśli sprzedający za nic w świecie nie chce słyszeć o obniżeniu ceny, to negocjuj właśnie w tym kierunku, deklarując, że kupisz samochód, o ile zostanie usunięta wykryta przez Ciebie usterka. Zaoszczędzisz w ten sposób nie tylko pieniądze, ale też czas i nerwy.
Kultura i dobry zwyczaj nakazują, aby nie sprzedawać samochodu „na rezerwie” – to domena zawodowych handlarzy. Jeśli więc auto Ci się podoba, ale w baku panuje susza, to wprost poproś sprzedającego, aby na własny koszt zatankował samochód do pełna.
Każdy samochód w Polsce musi mieć ważne ubezpieczenie komunikacyjne OC. Nabywcy często z niego rezygnują, aby zawrzeć polisę u własnego ubezpieczyciela, dzięki czemu sprzedający odzyskuje część składki. Możesz natomiast powiedzieć wprost obecnemu właścicielowi, że z uwagi na brak woli do obniżenia ceny zamierzasz kontynuować jego polisę – zawsze coś na tym zyskasz.