Tak to już jest, że kupując samochód powinniśmy zwracać uwagę nie tylko na to, czy nam się podoba i spełnia oczekiwania, ale także czy będziemy w stanie go później bez większych problemów sprzedać. Ważne jest również to, aby auto nie traciło zbyt szybko na wartości, czego niestety doświadczyło i wciąż doświadcza mnóstwo właścicieli. Okazuje się, że niektóre samochody są pod tym względem wyjątkowo nieprzyjazne i tracą na wartości w błyskawicznym tempie. Wymieniamy je w naszym poradniku.
Mamy tutaj na myśli samochody z limitowanych edycji, które jednak nie mają szans, aby stać się klasykami. Przykładowo: producent wypuszcza na rynek standardowego SUV-a w wersji po lekkim tuningu optycznym, wyposażonego w kilka bajerów, co jednak nie przykrywa faktu, że wciąż jest to samochód z katalogu. Właściciel musi za niego zapłacić więcej, jednocześnie licząc się z szybszą utratą wartości.
To standard, że fabrycznie nowy samochód błyskawicznie traci na wartości. Po dwóch latach eksploatacji „strata” właściciela może wynieść nawet 30-40%, a po trzech nawet ponad 50%! Oczywiście duży wpływ na to ma klasa pojazdu, cena wyjściowa, prestiż marki itd. Jednak chcąc kupić samochód w salonie, zawsze trzeba się liczyć z tym, że z każdym przejechanym kilometrem auto będzie mocno tanieć.
Choć mają wiele zalet (między innymi regularny serwis), to nie cieszą się dużym wzięciem na rynku wtórnym. Znajduje to odzwierciedlenie w cenach. Samochód po flocie, choćby był w znakomitym stanie technicznym, zawsze jest wyceniany znacznie niżej niż taki sam, ale pochodzący z prywatnych rąk. Taka jest już specyfika naszego rynku.
Budzą spore zainteresowanie, ale jednocześnie obawy. Samochody sprowadzone ze Stanów Zjednoczonych w zdecydowanej większości mają za sobą jakieś przygody blacharskie, nierzadko brały udział w poważnych wypadkach lub zostały zalane podczas powodzi. Nabywcy o tym wiedzą, stąd auta zza oceanu zawsze są znacznie tańsze od wersji europejskich.
Tani tuning czy to optyczny, czy mechaniczny, ma bardzo negatywny wpływ na wartość pojazdu. Chodzi nie tylko o dyskusyjny wygląd auta, ale także ryzyko, że przeróbki zostały wykonane w sposób niefachowy, co może się odbić na bezpieczeństwie i komforcie jazdy oraz osiągach pojazdu.